niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział 9

   Razem z Edem bawiliśmy się w Indian. Bardzo lubiłam tą zabawę. Oboje mieliśmy pomalowane twarze na różne kolory, we włosy wplątane były pióra. Na środku salonu zrobiliśmy namiot indiański z różnych koców, biegaliśmy wokół niego ganiając się. Ściany pomieszczenia były pomalowane na granatowo, na środku na brązowej komodzie stała wielka plazma firmy "Samsung". Obok po dwóch stronach stały wielkie szafki z książkami. Do pokoju weszła kobieta, była ubrana w czerwoną sukienkę do kolan. Na szyi miała złoty medalion z wygrawerowanymi literami ,, NB". Na jej twarzy malował się spokój, wygląda na to, że była szczęśliwa. Z uśmiechem patrzała na mnie i na Eda.
- Dzieci zróbcie sobie przerwę w zabawie i chodźcie coś zjeść - podeszła do nas i przytuliła.
   Sen zaczął się zamazywać, a ja zaczęłam wracać do rzeczywistości . Głowa strasznie mnie bolała tak jakbym dostała w nią czymś twardym. Powoli zaczęłam otwierać oczy, dostrzegłam, że świeci słońce, musiało być blisko południa, a ja znajdowałam się... w samochodzie! Teraz powróciły do mnie wydarzenia ostatniej nocy. Edward nie żyje! Po moich policzkach zaczęły spływać strumienie łez, Edward nie żyje, nie żyje...on nie żyje! To nie docierało do mnie. To nie mogła być prawda. Uspokój się, uspokój doba jeden, dwa trzy. Oddychaj. Podniosłam się z tylnego siedzenia i oparłam rękę na drzwiach. Przeczesałam drugą ręką włosy. Gdzie jestem? Zaraz, zaraz to jest samochód Dylana ten sam, którym przyjechaliśmy wczoraj do hotelu. Nikogo nie było w środku. Otworzyłam drzwi i wyszłam, prawdopodobnie byłam gdzieś w lesie?! Co ja tu robię? Nie mogłam ustać na nogach, upadłam na ziemię. Cholernie bolało mnie w lewym boku, podniosłam lekko koszulkę i cały tułów miałam owinięty bandażem. Powoli się podniosłam i podparłam na masce samochodu. W oddali kilku metrów ktoś stał, znałam tą postawę to był Liam. Ruszyłam w jego kierunku. Stał przy barierkach, które wyznaczały granice płaskiego podłoża od stromego klifu. Kto wie ile osób się tu zabiło? Ale jakoś nie za bardzo chciałam to wiedzieć. Zauważył mnie i obrócił się w moją stronę. Jego blond włosy były strasznie roztrzepane, na sobie miał granatową bluzę, czarne spodnie oraz szare converse. Lekko się uśmiechnął, a ja posłałam mu pełne zaskoczenia spojrzenie.
-Jak się czujesz? - w jego głosie było słychać pewność siebie.
- Bywało lepiej- zaczęła napływać do mnie wszelka złość tego świata, miałam dosyć tych zasranych gierek, chciałam dowiedzieć się w końcu czegoś konkretnego. - Słuchaj. Mam już dosyć tego wszystkiego. Dlaczego tu jestem?
-Mówiłem ci już, że mało wiem.
-A ja nie wiem nic. Powiedź cokolwiek. - Patrzył na mnie jakby to był dla niego największa kara. Powiedzieć mi prawdę.
-Ja wiem, że nic nie wiesz o swoim ojcu ale oni tego nie rozumieją. Dowiedziałem się, że chcą cię porwać i gdybym ja tego nie zrobił po prostu by cię zabili.
-Skąd się dowiedziałeś?
-Na miłość boską. Lex, nie odpuścisz? - Pakowałam przecząco głową. - Hmm. Nie wiem jak mam ci to powiedzieć żebyś nie wpadła w  panikę i nie zaczęła uciekać.
-Teraz wpadam w panikę. Mów!
-Powiedzmy, że jestem zastępcą szefa mafii. - Otworzyłam oczy najszerzej jak tylko mogłam. - No ale po tym co zrobiłem to mnie wylali. - Uśmiechnął się szeroko ale ja byłam jak najbardziej poważna.
-Dylan i Stella też w tym siedzą?
-Poniekąd. My z Dylanem jesteśmy, nie sorry byliśmy na tym samym stanowisku a Stella nigdy się do tego nie paliła.
-A kto by się palił do bycia w mafii?!
-My nie mieliśmy wyboru Lex.
-Macie siedemnaście lat! Jak mogliście nie mieć wyboru?
-Nic więcej nie mogę powiedzieć bo nic więcej cię nie dotyczy. - Gdyby nie to, że Ed nie żyje już dawno bym uciekła od tych dziwnych ludzi. Nie chciałam dużej na niego patrzeć. Odwróciłam się i poszłam w kierunku samochodu. - I co masz dalej zamiar dalej zrobić? Nie zachowuj się jak dziecko!
-Więc tylko ty masz do tego prawo?!
-To idź! - Liam stał dalej koło skarpy. Był wściekły i kopnął z całej siły w kamień ale stracił równowagę i runął do przodu. 
-Liam! - Ruszyłam do niego najszybciej jak tylko pozwalały mi na to moje siły. Rzuciłam się na skrpę, oparłam o krawędź i zobaczyłam śmiejącego się Liama. Myślałam, że osobiście go zepchnę. Okazało się, że jest tu taki "ala podest", na którym oczywiście wylądował. Myślę, że zrobił to specjalnie ale nie chciało mi się z nim gadać. Przewróciłam oczami i zaczęłam wstawać z ziemi.
-No co ty. To tylko zabawa.
-Może dla ciebie. - Szepnęłam a on zaczął się śmiać. - Z czego się śmiejesz?
-Czyli zależ ci na mnie?
-Zależy ma na powrocie do domu. - W tej samej chwili wyciągnął do mnie rękę, żebym pomogła mu wyjść. Kiedy mu ją podałam pociągnął mnie na dół. Chyba tego nie przemyślał bo nagle mój lewy bok się odezwał lecz miałam to gdzieś. Uwielbiam adrenalinę a kiedy jest się tak wysoko nad ziemią na pewno się ona pojawia. Krzyknęłam cicho ale Li od razu mnie złapał. Śmialiśmy się długo. On na pewno ze mnie a ja, no w sumie też. - Matko, jak ja cię nienawidzę. 
-Ja ciebie też. W nocy wybiegłaś z hotelu. Jak bym tego nie usłyszał była byś martwa.
-Dzięki ale nie musisz się tak wysilać. 
-Muszę, jesteś tu przeze mnie.
-Podobno mnie uratowałeś.
-To skomplikowane. - Jak wszystko. Moje życie nie należy do najprostszych.
-Mam takie głupie pytanie. Dylan i Stella wiedzą, że tu jesteśmy?
-Jeśli potrafią czytać wiedzą, że poszliśmy się przejść.
-Myślisz, że są tacy głupi i w takie coś uwierzą?
-Szczerze? - Kiwnęłam głową. - Myślę, że tak. -  patrzałam w jego oczy w poszukiwaniu jakiejkolwiek wskazówki, ale nic nie mogłam z nich odczytać. Uświadomiłam sobie, że powraca do mnie uczycie, którego nie mogłam już zahamować. Z każdą dłuższą chwilą, którą spędzałam z Li zakochiwałam się w nim, ale i nienawidziłam go, bo wiedziałam, że ta cała sytuacja to jest przez niego. Czy ja zawsze musiałam być rozdarta ? Na to wygląda. Nagle Liam przybliżył się do mnie i opierał swoje czoło o moje muskając lekko moje usta, tak jakby nie do końca był pewny czy może to zrobić, ale nasze usta w końcu spotkały się ze sobą. Smakował czymś słodkim. Całował mnie tak zachłannie, może dlatego, że nie wiedział czy to jeszcze kiedykolwiek się powtórzy. Jedna strona mnie chciała aby to wszystko trwało wiecznie, to było tak cudowne uczucie, ale druga nakazywała mi to wszystko skończyć w tej chwili. Odsunęłam się od niego i popatrzyłam mu w oczy, były pełne miłości, ale to nie powinno było się stać, zamachnęłam się i uderzyłam go z liścia. Wstałam tak szybko jak mogłam i pobiegłam w stronę samochodu, może to nie było zachowanie godne prawie dorosłej osoby, ale nie mogłam zdobyć się na nic innego. Usiadłam na tylnym siedzeniu i oparłam głowę o okno. Jak to teraz ma wyglądać? W przednim lusterku zobaczyłam, że wraca. Usiadł za kierownicą jakby nigdy nic. 
-Przepraszam. Po prostu zapomnij dobra? - Powiedział całkiem spokojnym głosem.
-Ale o czym mam zapomnieć? Że jesteś sierotą i z klifu spadłeś? To nic wstydliwego Li. - Zaczęliśmy się śmiać a ja w między czasie przeniosłam się na przednie siedzenie. 

-Dobra wracamy do hotelu bo biedne dzieci same siedzą. - Kiedy jechaliśmy było już po 14.00. W radiu leciała piosenka Nicki Minaj "Only". Całą drogę panowała cisza. Miałam nadzieję, że Li już do tego nie wróci. Niby coś do niego czuję, ale nie jestem pewna czy chcę aby coś z tego wyszło.

Kochamy was. Niki i Cat ♥ 

5 komentarzy:

  1. Jeju, jeju, coś musi z tego wyjść!! :D Cudeńko <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo ♥
    ten pocałunek.. Tak słodko ♥
    potem to tylne siedzenie.. i ten śmiech :D
    Szybko się dziewczyna pozbierała xd

    Zapraszam do mnie -> http://hopeisabitches.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń