Razem z Edem bawiliśmy się w Indian. Bardzo
lubiłam tą zabawę. Oboje mieliśmy pomalowane twarze na różne kolory, we włosy
wplątane były pióra. Na środku salonu zrobiliśmy namiot indiański z różnych
koców, biegaliśmy wokół niego ganiając się. Ściany pomieszczenia były
pomalowane na granatowo, na środku na brązowej komodzie stała wielka plazma
firmy "Samsung". Obok po dwóch stronach stały wielkie szafki z
książkami. Do pokoju weszła kobieta, była ubrana w czerwoną sukienkę do kolan.
Na szyi miała złoty medalion z wygrawerowanymi literami ,, NB". Na jej
twarzy malował się spokój, wygląda na to, że była szczęśliwa. Z uśmiechem
patrzała na mnie i na Eda.
- Dzieci zróbcie sobie przerwę w zabawie i chodźcie coś
zjeść - podeszła do nas i przytuliła.
Sen zaczął się zamazywać, a ja zaczęłam wracać
do rzeczywistości . Głowa strasznie mnie bolała tak jakbym dostała w nią czymś
twardym. Powoli zaczęłam otwierać oczy, dostrzegłam, że świeci słońce, musiało
być blisko południa, a ja znajdowałam się... w samochodzie! Teraz powróciły do
mnie wydarzenia ostatniej nocy. Edward nie żyje! Po moich policzkach zaczęły
spływać strumienie łez, Edward nie żyje, nie żyje...on nie żyje! To nie
docierało do mnie. To nie mogła być prawda. Uspokój się, uspokój doba jeden,
dwa trzy. Oddychaj. Podniosłam się z tylnego siedzenia i oparłam rękę na
drzwiach. Przeczesałam drugą ręką włosy. Gdzie jestem? Zaraz, zaraz to jest
samochód Dylana ten sam, którym przyjechaliśmy wczoraj do hotelu. Nikogo nie
było w środku. Otworzyłam drzwi i wyszłam, prawdopodobnie byłam gdzieś w
lesie?! Co ja tu robię? Nie mogłam ustać na nogach, upadłam na ziemię.
Cholernie bolało mnie w lewym boku, podniosłam lekko koszulkę i cały tułów
miałam owinięty bandażem. Powoli się podniosłam i podparłam na masce samochodu.
W oddali kilku metrów ktoś stał, znałam tą postawę to był Liam. Ruszyłam w jego
kierunku. Stał przy barierkach, które wyznaczały granice płaskiego podłoża od
stromego klifu. Kto wie ile osób się tu zabiło? Ale jakoś nie za bardzo
chciałam to wiedzieć. Zauważył mnie i obrócił się w moją stronę. Jego blond
włosy były strasznie roztrzepane, na sobie miał granatową bluzę, czarne spodnie
oraz szare converse. Lekko się uśmiechnął, a ja posłałam mu pełne zaskoczenia
spojrzenie.
-Jak się czujesz? - w jego głosie było słychać pewność
siebie.
- Bywało lepiej- zaczęła napływać do mnie wszelka złość tego
świata, miałam dosyć tych zasranych gierek, chciałam dowiedzieć się w końcu
czegoś konkretnego. - Słuchaj. Mam już dosyć tego wszystkiego. Dlaczego tu
jestem?
-Mówiłem ci już, że mało wiem.
-A ja nie wiem nic. Powiedź cokolwiek. - Patrzył na mnie
jakby to był dla niego największa kara. Powiedzieć mi prawdę.
-Ja wiem, że nic nie wiesz o swoim ojcu ale oni tego nie
rozumieją. Dowiedziałem się, że chcą cię porwać i gdybym ja tego nie zrobił po
prostu by cię zabili.
-Skąd się dowiedziałeś?
-Na miłość boską. Lex, nie odpuścisz? - Pakowałam przecząco
głową. - Hmm. Nie wiem jak mam ci to powiedzieć żebyś nie wpadła w panikę
i nie zaczęła uciekać.
-Teraz wpadam w panikę. Mów!
-Powiedzmy, że jestem zastępcą szefa mafii. - Otworzyłam
oczy najszerzej jak tylko mogłam. - No ale po tym co zrobiłem to mnie wylali. -
Uśmiechnął się szeroko ale ja byłam jak najbardziej poważna.
-Dylan i Stella też w tym siedzą?
-Poniekąd. My z Dylanem jesteśmy, nie sorry byliśmy na tym
samym stanowisku a Stella nigdy się do tego nie paliła.
-A kto by się palił do bycia w mafii?!
-My nie mieliśmy wyboru Lex.
-Macie siedemnaście lat! Jak mogliście nie mieć wyboru?
-Nic więcej nie mogę powiedzieć bo nic więcej cię nie
dotyczy. - Gdyby nie to, że Ed nie żyje już dawno bym uciekła od tych dziwnych
ludzi. Nie chciałam dużej na niego patrzeć. Odwróciłam się i poszłam w kierunku
samochodu. - I co masz dalej zamiar dalej zrobić? Nie zachowuj się jak dziecko!
-Więc tylko ty masz do tego prawo?!
-To idź! - Liam stał dalej koło skarpy. Był wściekły i
kopnął z całej siły w kamień ale stracił równowagę i runął do przodu.
-Liam! - Ruszyłam do niego najszybciej jak tylko pozwalały
mi na to moje siły. Rzuciłam się na skrpę, oparłam o krawędź i zobaczyłam śmiejącego
się Liama. Myślałam, że osobiście go zepchnę. Okazało się, że jest tu taki
"ala podest", na którym oczywiście wylądował. Myślę, że zrobił to
specjalnie ale nie chciało mi się z nim gadać. Przewróciłam oczami i zaczęłam
wstawać z ziemi.
-No co ty. To tylko zabawa.
-Może dla ciebie. - Szepnęłam a on zaczął się śmiać. - Z
czego się śmiejesz?
-Czyli zależ ci na mnie?
-Zależy ma na powrocie do domu. - W tej samej chwili wyciągnął
do mnie rękę, żebym pomogła mu wyjść. Kiedy mu ją podałam pociągnął mnie na
dół. Chyba tego nie przemyślał bo nagle mój lewy bok się odezwał lecz miałam to
gdzieś. Uwielbiam adrenalinę a kiedy jest się tak wysoko nad ziemią na pewno
się ona pojawia. Krzyknęłam cicho ale Li od razu mnie złapał. Śmialiśmy się
długo. On na pewno ze mnie a ja, no w sumie też. - Matko, jak ja cię
nienawidzę.
-Ja ciebie też. W nocy wybiegłaś z hotelu. Jak bym tego nie
usłyszał była byś martwa.
-Dzięki ale nie musisz się tak wysilać.
-Muszę, jesteś tu przeze mnie.
-Podobno mnie uratowałeś.
-To skomplikowane. - Jak wszystko. Moje życie nie należy do najprostszych.
-Mam takie głupie pytanie. Dylan i Stella wiedzą, że tu
jesteśmy?
-Jeśli potrafią czytać wiedzą, że poszliśmy się przejść.
-Myślisz, że są tacy głupi i w takie coś uwierzą?
-Szczerze? - Kiwnęłam głową. - Myślę, że tak. -
patrzałam w jego oczy w poszukiwaniu jakiejkolwiek wskazówki, ale nic nie
mogłam z nich odczytać. Uświadomiłam sobie, że powraca do mnie uczycie, którego
nie mogłam już zahamować. Z każdą dłuższą chwilą, którą spędzałam z Li
zakochiwałam się w nim, ale i nienawidziłam go, bo wiedziałam, że ta cała
sytuacja to jest przez niego. Czy ja zawsze musiałam być rozdarta ? Na to
wygląda. Nagle Liam przybliżył się do mnie i opierał swoje czoło o moje
muskając lekko moje usta, tak jakby nie do końca był pewny czy może to zrobić,
ale nasze usta w końcu spotkały się ze sobą. Smakował czymś słodkim. Całował
mnie tak zachłannie, może dlatego, że nie wiedział czy to jeszcze kiedykolwiek
się powtórzy. Jedna strona mnie chciała aby to wszystko trwało wiecznie, to
było tak cudowne uczucie, ale druga nakazywała mi to wszystko skończyć w tej
chwili. Odsunęłam się od niego i popatrzyłam mu w oczy, były pełne miłości, ale
to nie powinno było się stać, zamachnęłam się i uderzyłam go z liścia. Wstałam
tak szybko jak mogłam i pobiegłam w stronę samochodu, może to nie było
zachowanie godne prawie dorosłej osoby, ale nie mogłam zdobyć się na nic
innego. Usiadłam na tylnym siedzeniu i oparłam głowę o okno. Jak to teraz ma
wyglądać? W przednim lusterku zobaczyłam, że wraca. Usiadł za kierownicą jakby
nigdy nic.
-Przepraszam. Po prostu zapomnij dobra? - Powiedział całkiem
spokojnym głosem.
-Ale o czym mam zapomnieć? Że jesteś sierotą i z klifu
spadłeś? To nic wstydliwego Li. - Zaczęliśmy się śmiać a ja w między czasie
przeniosłam się na przednie siedzenie.
-Dobra wracamy do hotelu bo biedne dzieci same siedzą. -
Kiedy jechaliśmy było już po 14.00. W radiu leciała piosenka Nicki Minaj
"Only". Całą drogę panowała cisza. Miałam nadzieję, że Li już do tego
nie wróci. Niby coś do niego czuję, ale nie jestem pewna czy chcę aby coś z
tego wyszło.
Kochamy was. Niki i Cat ♥
Jeju, jeju, coś musi z tego wyjść!! :D Cudeńko <3
OdpowiedzUsuń/wspaniały,czekam nn :)
OdpowiedzUsuńczekam na następny :*
OdpowiedzUsuńOooo ♥
OdpowiedzUsuńten pocałunek.. Tak słodko ♥
potem to tylne siedzenie.. i ten śmiech :D
Szybko się dziewczyna pozbierała xd
Zapraszam do mnie -> http://hopeisabitches.blogspot.com/
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń