Nagle z głębokiego snu wyrwał mnie czyjś głos to był
Dylan. Tak naprawdę wcale nie chciałam wracać do smętnej rzeczywistości. Kiedy
odpływałam w sen mogłam zanurzyć się w swoim własnym świecie, byłam tam daleko
od wszelkich kłamstw i oszustw, bólu i cierpienia, niestety minusem tego było
to że tak szybko się kończył.
- Hej Lex! Obudź się! Dotarliśmy już do hotelu.- rozejrzałam
się po samochodzie, dalej było ciemno a lampa stojąca obok naszego pojazdu
rzucała ciemne cienie do wnętrza. Spojrzałam na mały ekranik w samochodzie,
właśnie dochodziła 1:00. Otworzyłam drzwi i zaczęłam powolnymi ruchami wychodzić
z samochodu. Dylan wyciągał jakąś torbę z bagażnika obok niego stała Stella i
Liam. Spojrzałam na nich oboje wydawali się bardzo zmęczeni tak jakby nie spali
od kilku dni. Ruszyłam w ich kierunku, Stella spostrzegła mnie.
- Cześć jak się spało ? - zapytała mnie zaspanym głosem. Nie
zdążyłam odpowiedzieć kiedy Li zerkną na mnie słabo się uśmiechając :
- Dobra musimy teraz zarezerwować pokój w hotelu i trochę
odpocząć..- ziewnął zasłaniając buzie ręką.
- Chodźmy - wszyscy ruszyliśmy w stronę wielkiego wieżowca,
który wyglądał on na taki w którym mogłaby zatrzymać się przeciętna amerykańska
rodzina. Obok wejścia stał odźwierny, Był on ubrany w czarny bardzo elegancki
garnitur i lśniące lakierki. Przeszliśmy po czerwonym dywanie, który po bokach
okalały donice z białymi kwiatami. Drzwi hotelu były szklane ze złotym
obramowaniem i klamką. Nad nimi znajdował się napis ,,Witamy w The Ritz Hotel
London" . Odźwierny otworzył nam drzwi i machnął ręką w geście abyśmy
weszli do środka. Hol hotelu urządzony był w wiktoriańskim stylu. Dylan
wyciągną czarny portfel z kieszeni i zaczął coś w nim szukać, wyciągnął kartę i
podszedł do recepcji. Siedziała tam młoda kobieta która wyglądała jakby chciała
już dawno wrócić do domu. Miała zmęczoną twarz tak samo jak my. Właśnie przypomniało
mi się to co miałam zrobić, mianowicie uciec. Musiałam tylko wymyśleć jakiś
plan, byle szybko. Czekaliśmy na Dylana, ale nikt nie odezwał się słowem, wydawało
się że każdy jest myślami gdzie indziej Stella pewnie myślała o domu i jej
rodzicach naprawdę jej współczułam, mimo, że tak bardzo nie nawiedziłam ich
oraz kłamstw którymi mnie karmią. Chłopka podszedł do nas niosąc w ręku klucz
od naszego pokoju.
- Wszystko poszło jak po maśle, teraz możemy iść się
przespać jutro potem będziemy myśleć co dalej robić- ruszył w kierunku windy a
my za nim. Szliśmy jak jakieś zombie strasznie wolno krok za korkiem.
Nasz pokój znajdował się na
ostatnim piętrze. Mimo tego, że była noc, Londyn był oświetlony i z tej
wysokości wyglądał przepięknie. Nasz apartament był wielkości mojego salonu i pokoju
razem wziętych. Ściany były w kolorze beżowym. Na wprost od drzwi znajdowała
się przepiękna, przestronna łazienka. Półki były wypełnione po brzegi różnymi
olejkami. Po prawo były drzwi do sypialni. Były dwie. Ciekawe jak będziemy
spali.
-W sypialni są po dwa łóżka. - Powiedział Li jakby
czytał w moich myślach. Mam nadzieję, że dostanę pokój ze Stellą. Chociaż jaką
to ma różnicę. Miom priorytetem na dziś jest uciec jak najdalej od tych
popaprańców.
-Dobra to kto pierwszy do łazienki? - Pierwsza poszła
Stella. Świetnie, zostałam sama z najdziwniejszymi osobami jakich kiedykolwiek
spotkałam.
-To macie jakiś plan jak wrócić do domu?
-Myślimy na bieżąco. - Powiedział Dylan uśmiechając się pod
nosem. Czemu kiedy wydają się już najgorszymi ludźmi na świecie stają się
jedynymi, z którymi chcesz przebywać i rozmawiać? Po tych słowach zapadła
cisza. Chłopcy poszli rozpakowywać nasze jakże wielkie bagaże. Nie rozumiem po
co przecież zostajemy, poprawka oni zostają tu tylko na jedną noc przynajmniej
tak mówili ale jak mogę im wierzyć?
-Stella będzie w tej łazience bardzo, bardzo długo więc
możemy się trochę poznać czy coś. - O świetnie. Kolejna cudowna gra mająca na
celu dać mi jeszcze więcej pytań lub całkowicie wprowadzić mnie w szaleństwo.
Ku mojemu zaskoczeniu rozmowa się kleiła, nawet bardzo. O ile to prawda co
mówili to jesteśmy bardzo podobni. Dylan w stosunku do Stel przypomina mi
bardzo Eda. Kłócą się prawie cały czas ale on dla niej oddał by wszystko i z
wzajemnością.
-Kto następny? - Zawołała z łazienki Stella. Z tym bardzo,
bardzo długo nie przesadzał. Nagle nabierałam coraz więcej wątpliwości co do
mojej ucieczki. A jeśli oni wcale nie kłamią tylko są tajemniczy i naprawdę chcą
mi pomóc. Oczywiście moja kochana podświadomość do razu mówi "Uciekaj jak
najdalej! Oni tylko udają i nie są w niebezpieczeństwie tylko ty!"
Nienawidzę tego uczucia kiedy nie potrafię się zgodzić sama ze sobą.
-Dobra, teraz idę ja. - Szybkim krokiem ruszyłam ku
uchylonym drzwiom a Stell gestem "droga wolna" wskazała drzwi do
łazienki.
W pomieszczeniu było strasznie gorąco
od pary wodnej. Wszędzie unosił się zapach przeróżnych olejków. Podeszłam do
umywalki i zaczęłam myć zęby. Pasta była bardzo miętowa i szczypała mnie w
podniebienie. Potem wzięłam szybki ale bardzo kojący prysznic. Czułam się
wspaniale kiedy gorąca woda spływała po moim ciele. Na krześle leżała koszulka
i spodenki co, jak się domyślam, ma służyć za piżamę. Ubrałam się szybko i zaczęłam
suszyć włosy.
-To się nie uda. - Usłyszałam głos Liama dobiegający za drzwi.
- Nie powiem jej tego.
-W końcu się dowie. - To była Stlla. Czyli oczywiście chodzi
o mnie. Robi się coraz dziwniej. Teraz już wiem, że muszę coś zrobić. Nie mogę
im ufać ani trochę. Po chwili ich głosy ucichły i słyszałam tylko pojedyncze
sylaby, które nie składały się w całość. I co ja mam teraz zrobić? Nawet nie mm
gdzie pójść. Nie znam Londynu. Byłam tu raz czy dwa ale tylko na wakacje i było
to już dawno. Straciłam rachubę czasu ale na pewno siedziałam tu jakieś
trzydzieści minut. To nic w porównaniu do rekordu mojej poprzedniczki ale mogą
zacząć coś podejrzewać.
-Patrz Dylan. Nareszcie dostaniemy się do łazienki. -
Powiedział Li z uśmiechem a ja odpowiedziałam mu tym samy ale mój był
nieszczery. Dobra czas ułożyć w końcu ten cholerny plan.
A więc poczekam, aż pójdą spać, a potem zabiorę to co mi
będzie potrzebne i stąd wyjdę, musze przy tym pamiętać, aby nie robić zbyt
dużego hałasu. Usiadłam na kanapie w "salonie", Stella już dawno
leżała w łóżku przewracając się z jednego boku na drugi. Dylan poszedł wziąć
prysznic, a Liam szperał w lodówce w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Gapiłam
się w sufit i rozmyślałam, o tym ile procent jest szansy aby mój plan się
powiódł. Przypomniałam sobie o moim śnie, był strasznie dziwny, bo nigdy
tak naprawdę nie widziałam tej kobiety...może to moja wyobraźnia płata mi
figle? Oby się nie okazało że to się zdarzyło naprawdę w mojej przeszłości,
oby...
- Lexie, chcesz coś zjeść? - głos Li wyrwał mnie z
zamyślenia.
- Nie dzięki, naprawdę nie jestem głodna...- tak bardzo
byłam śpiąca, a ta kanapa aż wyciągała do mnie swoje miękkie i przytulne
ramiona, ku śnie. Ocknij się!" upomniałam siebie. Przecież nie mogę
zasnąć, bo wtedy z mojego planu będą nici.
-Przepraszam za wszystko - Liam z miską płatków kukurydzianych
usiadł na przeciwko mnie na fotelu.
- A, weź.. nie teraz- doprawdy nie miałam wcale ochoty na
jakiekolwiek rozmowy o tym wszystkim, zwłaszcza z Liamem głównym powodem tych
wszystkich okropności które spotkały mnie w najbliższym czasie.
- Ja..
-Proszę ciebie! Jeśli masz dalej opowiadać mi jakieś
bajeczki i nie mówić prawdy to lepiej nic nie mów!- weszłam mu w słowo, miałam
tego dość. Wyszłam szybkim krokiem do pokoju gdzie spała Stella. Muszę wytrzymać
jeszcze trochę a w tedy ucieknę i
wyruszę do domu, z dala od nich. Położyłam się i leżałam tak chyba przez
godzinę, gdy Dylan przyszedł do nas i powiedział zaspanym głosem:
- Dobranoc dziewczyny- nic nie odpowiedziałam, drzwi się zamknęły.
Dobra teraz muszę poczekać co najmniej 30 minut i będę mogła zacząć działać. Na
zegarku była 3:30 czas ruszać. Wstałam z łóżka jak dobrze że nie skrzypiało. Na
podłodze leżał jakiś plecak wzięłam go i zajrzałam do środka. Było tam kilka
środków higienicznych i dwie koszulki oraz bielizna. Świetnie to się przyda. Zarzuciłam
go na ramię. Podeszłam do drzwi i zaczęłam je powoli otwierać. Wygląda na to że
już śpią. Kurde przydałaby się jeszcze jakaś kasa, no bo czymś muszę zapłacić
za samolot do ameryki. Koło stołu w kuchni leżała ta sama torba, w której Dylan
miał portfel. Muszę go wziąć. Szybkim korkiem podeszłam do niej i zaczęłam otwierać
zamek. Nie musiałam długo szukać portfela był na wierzchu, otworzyłam go i
znalazłam 1000 funtów. Podeszłam jeszcze do lodówki aby wziąć coś do jedzenia,
niestety ta gwałtownie zabrzęczała. Wystraszyłam się na szczęście nikt się nie
obudził. Okej teraz czas na drugą część mojego planu. Wyszłam z naszego pokoju.
W korytarzu paliły się światła pobiegłam w kierunku windy i ta otworzyła się i
weszłam do środka, nacisnęłam guzik z
napisem recepcja i winda ruszyła na dół. To jednak nie było takie trudne,
myślałam, że ktoś będzie nas pilnował, Liam bać Dylan a tu masz jakie
szczęście. Wyszłam z windy, w recepcji była ta sama kobieta, która obsługiwała
Dylana, popijała kawę i jeszcze bardziej zmęczonym wzrokiem patrzała przed
siebie. Odźwierny otworzył mi drzwi i wyszłam. Byłam strasznie zmęczona lecz
Londyńskie rześkie powietrze pobudzało mnie na tyle aby nie zasnąć. Na ulicach
było bardzo cicho. Na szczęście na postoju dla taxówek stał jeden samochód.
Ruszyłam na przód kiedy nagle usłyszałam pisk opon. Nawet z daleka i w
ciemności rozpoznałam ten samochód. Należał do tych gości, którzy mnie
przetrzymywali. Serce zaczęło mi walić jak oszalałe. Zerwałam się biegiem i w
tej samej chwili ktoś złapał mnie za rękę. Odruchowo kopnęłam z całej siły w
tyła ale nikogo nie trafiłam.
-Nie bądź głupia Lex. Musimy się stąd wynosić. Samochód stoi
z tyłu. Będziesz biec czy mam cię tam zaciągnąć siłą? - Powiedział Liam
strasznie zdenerwowany.
-W co ty grasz? - Uniósł brwi. - Zostaw mnie.
-Czyli wybierasz zaciągnięcie. - Wyrwałam moją rękę z jego
uścisku i w tej samej chwili samochód się zatrzymał i wyszedł z niego Edward.
Nie wierzyłam własnym oczom.
-Lex! - Krzyknął. Niby Ed ale nie jak on. Jego głos drżał a ręce
się trzęsły. - Musisz jechać z nami! Słyszysz?!
-I o jest twój brat? - Wymamrotał półszeptem Liam. - Tak cię
kocha, ze skazuje na pewną śmierć? - Zmierzyłam go wzrokiem.
-Lex! Zaufaj im i uciekaj! - Krzyknął Edwar i w tej samej
chwili został zastrzelony. Nogi się pode mną ugięły. Mój brat zginął żeby mi
powiedzieć, że mam uciekać z ludźmi co do których nie mam za grosz zaufania.
Moje życie legło w gruzach. On był jedyną osobą, z którą potrafiłam rozmawiać i
co? I nagle go nie ma? Nagle wybuchłam płaczem nad którym nie panowałam. Coś we
mnie pękło. To koniec. Liam coś krzyczał ale ja nie chciałam tego słyszeć.
-Nic mu już nie pomoże. Nie umierał po to żebyś skończyła
tak samo. Biegnij, proszę. - Teraz to do mnie dotarło. Li złapał mnie za rękę i
zaczęliśmy biec. Wiem, że muszę im zaufać. Gdyby to było kłamstwo to Ed by żył.
Nie mogę sobie wyobrazić, że już nigdy się z nim nie pokłócę, że już nigdy nie usłyszę jego przemądrzałego
głosu. To mnie dobija. Po chwili biegu zobaczyłam nasz samochód ale nagle światło
zgasło. Straciłam czuci w nogach i runęłam na ziemię.
-Lex! - to było ostatnie co usłyszałam.
Kochamy was. Niki & Cat.
Wy mnie wykończycie kiedyś! Jak możecie kończyć w takim momencie?! :o Nie macie litości? :p A tak serio, to świetny rozdział i już nie mogę się doczekać następnego ;*
OdpowiedzUsuńWciągający i wspaniały rozdział,czekam na kolejny :*
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Ed tak szybko umarł :'(
OdpowiedzUsuńŻal mi go,bo bardzo go polubiłam :*
Piszcie dalej i szybciej <3
Ed ;c
OdpowiedzUsuńO nie ;c
Płaczę ;c
najlepsza postać jak dla mnie to była ;c
biedny ;c
(bardzo inteligentny komentarz xd)
Ed ;c
OdpowiedzUsuńO nie ;c
Płaczę ;c
najlepsza postać jak dla mnie to była ;c
biedny ;c
(bardzo inteligentny komentarz xd)