- O cholera!- krzyknął Dylan i spojrzał w boczne
lusterko. Momentalnie przyśpieszyłam, na liczniku zamiast 100 km/h
pojawiło się 160 km/h. Za nami jechał czarny Jeep, zdołałam zauważyć, że
kieruje nim jeden z gości, którzy mnie przetrzymywali. Był to Nathaniel, a obok
niego siedzi jakaś kobieta. Nagle otworzyła szybę i wyciągnęła broń. Mierzyła w
nasz samochód. Moje ciało dostało zastrzyku adrenaliny.
- Liam podnieś tyłek i wyciągnij broń, bo inaczej za chwilę
będzie po nas ! - desperacko krzyczał Dylan . - Oby tylko nie trafili w opony!
- Liam podał Dylanowi i Stelli po pistolecie i pudełeczku naboi. Wszyscy trzej
otworzyli okna i zaczęli strzelać do złoczyńców. Raz za razem rozbrzmiewały
strzały, a ja modliłam się, abyśmy wyszli z tego cało. Pot zaczął spływać mi
potwarzy z nerwów.
- Ej ! Gdzie mam teraz skręcić ? - Dylan z całej siły
krzyczał, ale do mnie docierały tylko pojedyncze słowa.-Gdzie teraz!? - tym
razem krzyknęłam najgłośniej jak tylko mogłam.
-Lewo! - Wydarła się Stella tak głośno, że chyba w drugim
stanie było ją słychać. Skręciłam w ostatniej chwili i prawie zderzyłam się z
samochodem jadącym z naprzeciwka.
-Doświadczony kierowca widzę. - Powiedział Li z uśmiechem
przeładowując broń.
-Wjedź do miasta. Tam nie będą strzelać i będziemy mieli
możliwość ich zgubić. - Przytaknęłam na znak potwierdzenia słów. Jedyne o
czym marzyłam w tej chwili to cisza i samotność na przemyślenie tego
wszystkiego. Niestety musiałam dalej brnąć w ten koszmar.
Po chwili czarny jeep zniknął z zasięgu
naszego wzroku ale po tym co przeszłam w ostatnim czasie wiem, że to za szybko
aby świętować.
-Co dalej? - Spytałam przerywając ciszę.
-Jedziemy do wypożyczalni samochodów. Potrzebujemy czegoś w
czym nie będziemy zwracać na siebie uwagi. Później musimy poszukać noclegu.
-Liam co z twoimi rodzicami? - Spytałam. Przecież oni mogli
by nam pomóc.
-Moja mam nie żyje.
-A tato?
-Na niego nie ma co liczyć. - Odpowiedział surowo a ja
zrozumiałam aluzję. Oznaczała koniec tematu.
-Tam jest wypożyczalnia. Skręcaj.
-Ile masz lat? - I oczywiście śmiech. Przewróciłam oczami.
-Skąd to pytanie?
-Trzeba mieć dwadzieścia aby wypożyczać tu samochody.
-Albo nasze nazwisko. - Powiedziała pół szeptem Stella.
-Zaraz wracam. Liam pomożesz? - Gdy tylko wyszli Stella
rozkleiła się całkowicie.
-Hej wszystko gra? - Podniosła głowę i patrzała na mnie z
załzawionymi oczami.
-Niech pomyślę. Chcą nas zabić, przed chwilą straciłam dom a
i moi rodzice zostali zabici ale tak to wszystko świetnie.
-Przepraszam. - Wymamrotałam. - Myślałam, że już jest okay
bo odkąd wyjechaliśmy nie płakałaś i nawet rozmawiałaś.
-Nigdy nie będzie okay, ale nie chcę płakać przy Dylanie
żeby mnie pocieszał bo fatalnie mu to wychodzi. - "Nie tylko jemu".
Pomyślałam. - Dobra. Koniec tematu. Już lepiej. - Uśmiechnęła się do mnie ale
na jej twarzy widać było rozpacz. To strasznie przygnębiające zwłaszcza, że mi
też chce się płakać. Po chwili zobaczyłam jak chłopaki wracają z kluczykami i
wołają nas gestem dłoni.
-Ej Stell. Musimy iść.
-Tylko ani słowa o mojej chwilowej stracie kontroli jasne? -
Zabrzmiało to jak groźba a tj osoby na pewno nie chciałbym zdenerwować.
-Ile można czekać? Jedziemy czy nie?
Wsiedliśmy do srebrnego Opla. Zapach
był bardzo słodki jak perfumy taniej firmy. Samochód nie był duży. Niczym nie
wyróżniałby się z tłumu. Za kierownicą usiadł Dylan a obok niego Liam. Ja i
Stella zajęłyśmy tylne siedzenia.
-To gdzie jedziemy? - Spytałam.
-Jest już późno, musimy się gdzieś przespać więc kierunek
hotel.
Kiedy wyjeżdżaliśmy zegar
wskazywał 21.30. Byłam tak zmęczona, że z łatwością zasnęłabym w samochodzie
ale starałam się za wszelką cenę tego nie robić. Na drodze był duży ruch.
Samochody przejeżdżające obok nas usypiały mnie jeszcze bardziej. Wokół
autostrady były tylko światła i w oddali było widać wysokie budynki Londynu. W
samochodzie było całkiem cicho ponieważ wszyscy oprócz mnie i Dylana zasnęli.
-Lex, będziemy jechać jeszcze dobre dwie godziny. Powinnaś
się przespać.
-Ty w sumie też ale prowadzisz więc dotrzymam ci
towarzystwa. - Uśmiechnął się.
-Dobra. Możemy się poznać. Mamy dwie godziny rozmowy. -
mimo, że było dość ciemno w samochodzie, tylko czasem wpadały do niego światła
lamp obok, których przejeżdżaliśmy mogłam dostrzec smutek i zmęczenie malujące
się na jego twarzy. Ten dzień nie znajdzie się na liście najlepszych, przeżyłam
w nim więcej zmartwień i pościgów i w ogóle tego wszystkiego niż kiedykolwiek
wcześniej w moim życiu. - Może gra w pytania?
-W co?
-To polega tym, że ja zadaję ci pytania a ty odpowiadasz a
ty mi i ja odpowiadam.
-Dobra zaczynasz.
-Masz rodzeństwo.
-Długo się zastanawiałeś nad tym pytanie? - Zapytałam
sarkastycznie. Zaśmialiśmy się oboje. - Tak. Mam brata. Jedna z niewielu osób
na których mi zależy.
-A na kim ci zależy?
-Teraz ja. Hmm... Od kiedy się znacie z Liamem ?- spytałam
zaspanym głosem. Naprawdę byłam bardzo ciekawa ile się znają no bo w końcu, dla
byle kogo nie kradnie się samochodu rodziców i nie naraża życia, coś musiało w
tym być. Moje zniknięcie jest nadal owiane tajemnicą, jedyne co wiem to to, że
najprawdopodobniej zostałam porwana przez nie wyjaśnione sprawy z przeszłości
mojego ojca.
-Znamy się całe życie. Zawsze mieszaliśmy blisko siebie,
nasi rodzice się przyjaźniły zanim byli małżeństwem. Od zawsze się lubiliśmy.
-Dlaczego przeniósł się do Stanów?
-A teraz nie moja kolej? - Popatrzałam błagalnym wzrokiem w
lusterko a on przewrócił oczami. - Z powodu ojca. - I znowu tajemnicy
ojciec Liama. On ma ze wszystkim coś wspólnego ale kto wie kim on jest. - Dobra
moje pytanie brzmi co tak na prawdę łączy cię z Liamem? - Nienawidzę takich
głupich pytań.
-Nic. - Krótko zwięźle i na temat ale mojego rozmówcy jak
widać nie zadowala taka krótka odpowiedź. - Prawie go nie zna i nic o nim nie
wiem. O nie jest jedna rzecz. Li lubi porywać niewinne siedemnastoletnie
dziewczyny. Przetrzymywać gdzieś w Anglii a potem jak bohater ratować prawie
przy tym nie ginąć.
-Wiesz, że on nie miał innego wyjścia.
-A ty skąd wiesz? - I nagle sobie uświadomiłam, że takie
same sowa powiedział mi Liam. Czyli oni wszyscy są w to wplątani?
-Lexie to nie jest najlepsze miejsce na takie rozmowy. -
Czyli wszystko jasne. Wszyscy coś ukrywają. Nienawidzę tych ludzi.
-To jest jak najbardziej odpowiednie miejsce. Mów. - Dylan
westchnął głęboko jakby ważył każde słowo jakie chce wypowiedzieć.
-Ja naprawdę nie mogę nic powiedzieć. Lex, przepraszam -
weszłam mu w słowo.
-Zamknij się. - Matko. Już myślałam, że koniec jakiś durnych
tajemnic i, że jak dojedziemy do hotelu Liam NAM wszystko wyjaśni, ale jak
widzę oni wszystko wiedzą. Nienawidzę mojego życia i Richa. To wszystko przez
niego. Rujnuje wszystko nieważne jak wydaje się poukładane on potrafiłby zepsuć
całą galaktykę.
-Kiedyś zrozumiesz. - Ostatnie słowo jakie padło z jego ust
zanim wyłączyłam się całkowicie. Jedyne o czym myślałam to to jak uciec i
wrócić do domu. Jak mogę im ufać? Muszę uciec, ale jak? W końcu postanowiłam
dać za wygraną i odpłynąć w sen.
W śnie widziałam kobiet, która
usypia swoje dziecko do snu i coś cicho do niego mówi.
-Kochanie pamiętaj. Chodź by nie wiem co zawszę będę cię
kochać.
Nagle do kobiety podchodzi chłopczyk. Wygląda jak mały
Edward. Przytula się do niej i płacze. Czy to dziecko na rękach to ja? A jeżeli
tak to kim jest ta kobieta?
Prześliczny rozdział,czekam na kolejny: *
OdpowiedzUsuńSuper rozdział ❤
OdpowiedzUsuńNo to się porobiło pod koniec... Już się nie mogę doczekać nexta ;*
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba.. Te tajemnice.. Sama jestem ciekawa o co chodzi.. Dylan.. Lubię go. ♥ może daj jakiś fragment co się dzieje u Eda i wgl? No nwm taka moja propozycja ;D
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że rozdział dopiero teraz ale nie miałam kompletnie czasu ;c
Zapraszam do mnie ->
http://hopeisabitches.blogspot.com/
w następnym rozdziale Ed się pojawia kochanie <3 / Niki&Cat ♥
Usuń