piątek, 20 lutego 2015

Rozdział 7

  - O cholera!- krzyknął Dylan i spojrzał w boczne lusterko. Momentalnie przyśpieszyłam, na liczniku  zamiast 100 km/h pojawiło się 160 km/h. Za nami jechał czarny Jeep, zdołałam zauważyć, że kieruje nim jeden z gości, którzy mnie przetrzymywali. Był to Nathaniel, a obok niego siedzi jakaś kobieta. Nagle otworzyła szybę i wyciągnęła broń. Mierzyła w nasz samochód. Moje ciało dostało zastrzyku adrenaliny.
- Liam podnieś tyłek i wyciągnij broń, bo inaczej za chwilę będzie po nas ! - desperacko krzyczał Dylan . - Oby tylko nie trafili w opony! - Liam podał Dylanowi i Stelli po pistolecie i pudełeczku naboi. Wszyscy trzej otworzyli okna i zaczęli strzelać do złoczyńców. Raz za razem rozbrzmiewały strzały, a ja modliłam się, abyśmy wyszli z tego cało. Pot zaczął spływać mi potwarzy z nerwów.
- Ej ! Gdzie mam teraz skręcić ? - Dylan z całej siły krzyczał, ale do mnie docierały tylko pojedyncze słowa.-Gdzie teraz!? - tym razem krzyknęłam najgłośniej jak tylko mogłam.
-Lewo! - Wydarła się Stella tak głośno, że chyba w drugim stanie było ją słychać. Skręciłam w ostatniej chwili i prawie zderzyłam się z samochodem jadącym z naprzeciwka.
-Doświadczony kierowca widzę. - Powiedział Li z uśmiechem przeładowując broń.
-Wjedź do miasta. Tam nie będą strzelać i będziemy mieli możliwość ich zgubić. - Przytaknęłam na  znak potwierdzenia słów. Jedyne o czym marzyłam w  tej chwili to cisza i samotność na przemyślenie tego wszystkiego. Niestety musiałam dalej brnąć w ten koszmar.
     Po chwili czarny jeep zniknął z zasięgu naszego wzroku ale po tym co przeszłam w ostatnim czasie wiem, że to za szybko aby świętować.
-Co dalej? - Spytałam przerywając ciszę.
-Jedziemy do wypożyczalni samochodów. Potrzebujemy czegoś w czym nie będziemy zwracać na siebie uwagi. Później musimy poszukać noclegu.
-Liam co z twoimi rodzicami? - Spytałam. Przecież oni mogli by nam pomóc.
-Moja mam nie żyje.
-A tato?
-Na niego nie ma co liczyć. - Odpowiedział surowo a ja zrozumiałam aluzję. Oznaczała koniec tematu.
  -Tam jest wypożyczalnia. Skręcaj.
-Ile masz lat? - I oczywiście śmiech. Przewróciłam oczami.
-Skąd to pytanie?
-Trzeba mieć dwadzieścia aby wypożyczać tu samochody.
-Albo nasze nazwisko. - Powiedziała pół szeptem Stella.
-Zaraz wracam. Liam pomożesz? - Gdy tylko wyszli Stella rozkleiła się całkowicie.
-Hej wszystko gra? - Podniosła głowę i patrzała na mnie z  załzawionymi oczami.
-Niech pomyślę. Chcą nas zabić, przed chwilą straciłam dom a i moi rodzice zostali zabici ale tak to wszystko świetnie.
-Przepraszam. - Wymamrotałam. - Myślałam, że już jest okay bo odkąd wyjechaliśmy nie płakałaś i nawet rozmawiałaś.
-Nigdy nie będzie okay, ale nie chcę płakać przy Dylanie żeby mnie pocieszał bo fatalnie mu to wychodzi. - "Nie tylko jemu". Pomyślałam. - Dobra. Koniec tematu. Już lepiej. - Uśmiechnęła się do mnie ale na jej twarzy widać było rozpacz. To strasznie przygnębiające zwłaszcza, że mi też chce się płakać. Po chwili zobaczyłam jak chłopaki wracają z kluczykami i wołają  nas gestem dłoni.
-Ej Stell. Musimy iść.
-Tylko ani słowa o mojej chwilowej stracie kontroli jasne? - Zabrzmiało  to jak groźba a tj osoby na pewno nie chciałbym zdenerwować.
-Ile można czekać? Jedziemy czy nie?
      Wsiedliśmy do srebrnego Opla. Zapach był bardzo słodki jak perfumy taniej firmy. Samochód nie był duży. Niczym nie wyróżniałby się z tłumu. Za kierownicą usiadł Dylan a obok niego Liam. Ja i Stella zajęłyśmy tylne siedzenia.
-To gdzie jedziemy? - Spytałam.
-Jest już późno, musimy się gdzieś przespać więc kierunek hotel.
       Kiedy wyjeżdżaliśmy zegar wskazywał 21.30. Byłam tak zmęczona, że z łatwością zasnęłabym w samochodzie ale starałam się za wszelką cenę tego nie robić. Na drodze był duży ruch. Samochody przejeżdżające obok nas usypiały mnie jeszcze bardziej. Wokół autostrady były tylko światła i w oddali było widać wysokie budynki Londynu. W samochodzie było całkiem cicho ponieważ wszyscy oprócz mnie i Dylana zasnęli.
-Lex, będziemy jechać jeszcze dobre dwie godziny. Powinnaś się przespać.
-Ty w sumie też ale prowadzisz więc dotrzymam ci towarzystwa. - Uśmiechnął się.
-Dobra. Możemy się poznać. Mamy dwie godziny rozmowy. - mimo, że było dość ciemno w samochodzie, tylko czasem wpadały do niego światła lamp obok, których przejeżdżaliśmy mogłam dostrzec smutek i zmęczenie malujące się na jego twarzy. Ten dzień nie znajdzie się na liście najlepszych, przeżyłam w nim więcej zmartwień i pościgów i w ogóle tego wszystkiego niż kiedykolwiek wcześniej w moim życiu. - Może gra w pytania?
-W co?
-To polega tym, że ja zadaję ci pytania a ty odpowiadasz a ty mi i ja odpowiadam.
-Dobra zaczynasz.
-Masz rodzeństwo.
-Długo się zastanawiałeś nad tym pytanie? - Zapytałam sarkastycznie. Zaśmialiśmy się oboje. - Tak. Mam brata. Jedna z niewielu osób na których mi zależy.
-A na kim ci zależy?
-Teraz ja. Hmm... Od kiedy się znacie z Liamem ?- spytałam zaspanym głosem. Naprawdę byłam bardzo ciekawa ile się znają no bo w końcu, dla byle kogo nie kradnie się samochodu rodziców i nie naraża życia, coś musiało w tym być. Moje zniknięcie jest nadal owiane tajemnicą, jedyne co wiem to to, że najprawdopodobniej zostałam porwana przez nie wyjaśnione sprawy z przeszłości mojego ojca.
-Znamy się całe życie. Zawsze mieszaliśmy blisko siebie, nasi rodzice się przyjaźniły zanim byli małżeństwem. Od zawsze się lubiliśmy.
-Dlaczego przeniósł się do Stanów?
-A teraz nie moja kolej? - Popatrzałam błagalnym wzrokiem w lusterko a on przewrócił oczami. - Z powodu ojca. -  I znowu tajemnicy ojciec Liama. On ma ze wszystkim coś wspólnego ale kto wie kim on jest. - Dobra moje pytanie brzmi co tak na prawdę łączy cię z Liamem? - Nienawidzę takich głupich pytań.
-Nic. - Krótko zwięźle i na temat ale mojego rozmówcy jak widać nie zadowala taka krótka odpowiedź. - Prawie go nie zna i nic o nim nie wiem. O nie jest jedna rzecz. Li lubi porywać niewinne siedemnastoletnie dziewczyny. Przetrzymywać gdzieś w Anglii a potem jak bohater ratować prawie przy tym nie ginąć.
-Wiesz, że on nie miał innego wyjścia.
-A ty skąd wiesz? - I nagle sobie uświadomiłam, że takie same sowa powiedział mi Liam. Czyli oni wszyscy są w to wplątani?
-Lexie to nie jest najlepsze miejsce na takie rozmowy. - Czyli wszystko jasne. Wszyscy coś ukrywają. Nienawidzę tych ludzi.
-To jest jak najbardziej odpowiednie miejsce. Mów. - Dylan westchnął głęboko jakby ważył  każde słowo jakie chce wypowiedzieć.
-Ja naprawdę nie mogę nic powiedzieć. Lex, przepraszam - weszłam mu w słowo.
-Zamknij się. - Matko. Już myślałam, że koniec jakiś durnych tajemnic i, że jak dojedziemy do hotelu Liam NAM wszystko wyjaśni, ale jak widzę oni wszystko wiedzą. Nienawidzę mojego życia i Richa. To wszystko przez niego. Rujnuje wszystko nieważne jak wydaje się poukładane on potrafiłby zepsuć całą galaktykę.
-Kiedyś zrozumiesz. - Ostatnie słowo jakie padło z jego ust zanim wyłączyłam się całkowicie. Jedyne o czym myślałam to to jak uciec i wrócić do domu. Jak mogę im ufać? Muszę uciec, ale jak? W końcu postanowiłam dać za wygraną i odpłynąć w sen.
        W śnie widziałam kobiet, która usypia swoje dziecko do snu i coś cicho do niego mówi.
-Kochanie pamiętaj. Chodź by nie wiem co zawszę będę cię kochać.

Nagle do kobiety podchodzi chłopczyk. Wygląda jak mały Edward. Przytula się do niej i płacze. Czy to dziecko na rękach to ja? A jeżeli tak to kim jest ta kobieta?

5 komentarzy:

  1. Prześliczny rozdział,czekam na kolejny: *

    OdpowiedzUsuń
  2. No to się porobiło pod koniec... Już się nie mogę doczekać nexta ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi się podoba.. Te tajemnice.. Sama jestem ciekawa o co chodzi.. Dylan.. Lubię go. ♥ może daj jakiś fragment co się dzieje u Eda i wgl? No nwm taka moja propozycja ;D
    Przepraszam, że rozdział dopiero teraz ale nie miałam kompletnie czasu ;c
    Zapraszam do mnie ->
    http://hopeisabitches.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w następnym rozdziale Ed się pojawia kochanie <3 / Niki&Cat ♥

      Usuń