sobota, 7 lutego 2015

Rozdział 2

      Liam zapukał do moich drzwi, wstałam i niepewnie je otworzyłam. Wyglądał tak samo jak w szkole, no  może włosy miał bardziej poszarpane niż wcześniej. Po co on tu przyszedł? Dziwniejsze jest to skąd wiedział gdzie mieszkam? Powiedziałam mu? Nie, z tego co pamiętam tylko powiedziałam jak mam na imię, no chyba, że mnie pamięć zawodzi.
-Hej. Mogę wejść? -I ten szarmancki uśmiech. Jak on to robi? Jak robią to wszyscy faceci jakich znam? - Mam braki z chemii i historii. Nauczyciele powiedzieli, żebym poprosił kogoś o zeszyty, a że znam tylko ciebie. Nie masz z tym problemu? - Potrząsnęłam głową w geście zaprzeczenia. Ale dalej męczyło mnie to skąd ma mój adres? Czy szkoła udostępnia takie dane? - To jak mogę prosić o pomoc?
- Jasne. Usiądziesz? Muszę znaleźć zeszyty. Chcesz coś do picia? - "Chcesz coś do picia? Głupia" Pomyślałam. Ale w gruncie rzeczy co miałam powiedzieć? Nie znam go o czym mamy rozmawiać?
-Nie. Ja tylko po zeszyty i lecę. Nie chcę przeszkadzać. - "Nie przeszkadzasz!" Krzyczę w myślach ale nie powiem tego na głos bo wyjdę na totalna kretynkę. Uśmiechnęłam się i podeszłam do szafki.
- Ten Sam to twój przyjaciel?
-Tak. Znamy się bardzo długo. Ale moja przyjaciółką jest Ana. To ta brunetka z długimi włosami. Miałeś z nią angielski. -Szepcze z niezadowoleniem, że nie byłam to ja.
-Ana. To skrót od jakiegoś imienia?
-Nie. To znaczy od Anastazja ale ona ma po prostu Ana. - Dlaczego on o wszystko wypytuje? Czy ona mu się podoba? Może to i lepiej, nie była by ze swoim Chuckiem a Liam wygląda na porządniejszego od jej zapitego chłopaka. To co myślę jest chamskie ale prawdziwe. - Tu są te zeszyty. Starałam się notować wszystko i nie bazgrać ale nie wiem czy mi to wyszło.
-Jest Okay. Jeszcze raz wielkie dzięki i przepraszam, że przeszkodziłem bo twoja mama mówiła, że źle się czujesz. - Cholera. Zapomniałam o mojej chorobie. Może gdyby o tym nie wiedział został by na dłużej. "Głupia, znasz go tylko jeden dzień!" Upominam samą siebie. Ale niestety to prawda. I dalej nie wiem skąd ma mój adres. Może to miłość od pierwszego wejrzenia? Ta... Sama w to nie wierze. Lepiej niech idzie.
-Tak już mi lepiej, ale zaraz się położę.
-Jasne. To ja nie będę przeszkadzać. Do jutra w szkole Lex. -Odpowiadam uśmiechem. Uff. Zrozumiał aluzje i Lex.? Co to ma być. My się nie znamy. Albo ja mam paranoje. To normalne imię i skrót więc nie ma co się dziwić. Jest już po ósmej wieczorem. Musze z kimś pogadać. Błagam Ana bądź dostępna na czacie i jest.
-Hej - napisałam do niej mając nadzieję, że odpisze jak najszybciej.
-Cześć Lex, co tam?- na szczęście odpowiedziała szybciej niż myślałam.
-Hm, kojarzysz może Liama Herforda? - spytałam.
-Tak chodzimy razem na angielski i o ile się nie mylę to ten z Anglii, a co ?- odpowiedziała, Ana zawsze miała jakąś rade dla mnie, więc zapewne i tym razem szybko pomoże mi rozwiązać mój problem.
- Wiesz, bo przed chwila był u mnie i.. chciał zeszyty z kilku przedmiotów, bo ma zaległości, ale ja nie podawałam mu adresu...- zaczynałam się trochę bać, no bo skąd on miał mój adres ? Może Ana mu go dała, ale to raczej nie możliwe. "Jezu! Uspokój się" powiedziałam do siebie. Przecież nie jestem panikarą myślącą, że jakiś chłopak mnie prześladuję.
-Serio? To skąd go mógł mieć? Ja mu go nie podawałam. - jak ona mu go nie podała to kto?
-Jezu..
-Na twoim miejscu bym się go po prostu spytała. Wybacz, ale wiesz jaka jest moja mama. Muszę posprzątać...nienawidzę tego. Do jutra papa!- Ana wyszła z czatu. Moje myśli wciąż krążyły koło nowego chłopaka. Pierwsza rzecz: czy to nie dziwne, że przeniósł się do nas pod koniec roku szkolnego?; po drugie: skąd wiedział gdzie ja mieszkam?. Patrzałam się w sufit przez jakieś 30 minut nie wiedząc co mam o tym myśleć. Spojrzałam na zegarek 20.30, postanowiłam, więc zjeść kolację. Schodziłam  po schodach, gdy nagle usłyszałam głos mamy, prawdopodobnie rozmawiała z kimś przez telefon. Przykucnęłam na schodku starając się nie zrobić hałasu i zaczęłam słuchać:
-Rich musisz jutro wrócić do domu...mam już tego dosyć! Te wszystkie twoje wyjazdy służbowe nie, nie obchodzi mnie, że masz teraz akcje i, nie możesz wrócić do domu! Ostatni raz widziałam cię miesiąc temu... dobra jak nie chcesz tego robić dla mnie, to chociaż dla dzieci to zrób!- moja mama zniżyła głos i ledwo co mogłam ją usłyszeć- Słuchaj to że jesteś tajnym agentem... I służysz Stanom Zjednoczonym.. nie usprawiedliwia cię to ! - chyba się rozłączyła, bo zaczęła płakać. Wróciłam, więc szybko do pokoju i nie wierzyłam własnym uszom! Mój ojciec agentem? Nie możliwe, przecież on pracuje w firmie Apple i jest wysoko postawiony pracownikiem. Czy oni mnie okłamywali? Nie mogę powiedzieć tego mamie, jeszcze nie teraz. Ile on już tam pracuje i czy tylko ja o tym nie wiem? Czemu nie chcą mi tego powiedzieć? Ciekawe czy Edward o tym wie, ale to nie możliwe, on by mi powiedział. Muszę się z nim jak najszybciej skontaktować. Dzwonię do niego, to może samolubne dzwonić  jak jest z Emmą ale musze z nim pogadać i to już. Nie odbiera. Cholera. Czemu akurat teraz?
-Ed muszę z tobą pogadać. Oddzwoń jak najszybciej.! Wysłałam SMS'a. Czy to nie jest żałosne? Mam to gdzieś. Dowiedziałam się takich rzeczy, że teraz mam prawo być sfrustrowana i żądać odpowiedzi natychmiast. Minęło już dwadzieścia minut od wiadomości do brata a on nic. Zero odpowiedzi. Nie mogę słuchać już własnych myśli więc biorę iphona i włączam muzykę na słuchawkach najgłośniej jak się da. Leci Nicki Minaj "bed of lies". Jedyna raperka jaką słucham ale i ona nie przegania tych strasznych myśli. Już 21.00 a dalej nic. Jestem padnięta idę się myć. Ciepła kąpiel jest pomocna. cały czas towarzyszy mi Nicki. Po chwili słyszę jak ktoś otwiera drzwi kluczami. "O książę wrócił". Pomyślałam. Teraz niech on czeka. Dwadzieścia minut później wychodzę z łazienki i widzę zatroskanego Eda.
-Co się stało?- Pyta a w jego głosie słychać szczerość. - Przepraszam ale telefon mi padł. Dopiero teraz odczytałem wiadomość. Czy to coś ... - nie dałam mu dokończyć. Postanowiłam spytać prosto z mostu zanim zabraknie mi odwagi.
-Gdzie pracuje tata?
-Co? Lex dobrze się czujesz? - Pyta ze złością. Chyba naprawdę się zmartwił a ja wyjeżdżam z taką błahostką. Ale to nie błahostka. W głębi duszy mam nadzieję, że Ed nic nie wie i nie tylko ja żyję w kłamstwie.
-Mówię poważnie. Słyszałam strasznie dziwną rozmowę przez telefon. Odpowiesz czy nie?
-Jest wyżej postawionym pracownikiem w firmy Apple Lex. I podsłuchiwałaś?
-Po pierwsze nie podsłuchiwałam tylko przez przypadek jak schodziłam na dół usłyszałam a po drugie ważniejsze co usłyszałam. Matka mówiła, że nie obchodzi ją czy jest na misji i pracuje dla Stanów!
-Co ty wygadujesz?
-To co słyszałam. - Przez chwilę patrzy się na mnie z nieokreślonym wyrazem twarzy a potem maluje się na niej zdziwienie. Na szczęście nic nie wie. Załamałabym się jakby najważniejsza osoba w moim życiu ukrywała przede mną, że Rich jest jakimś agentem.
-Czemu nie zapytałaś mamy?
-A czy to nie oczywiste? - Pytam z frustracją. - Jak miałam to zrobić. Może ''Cześć mamo słyszałam, że Rich jest agentem i pracuje dla Stanów to prawda?"
-To czemu nie zadzwoniłaś do... - Przerwał uświadamiając sobie głupotę własnych słów. Staliśmy tak jakieś dobre dziesięć minut zanim wróciliśmy do rozmowy. - Dobra układ jest taki. Idziemy spać. Mama ma jutro wolne więc z rana z nią pogadamy.
-Z rana? Ja nie zasnę.
-Nie. Rano i koniec. W nocy sobie wszystko przemyślimy. Idę się myć. Rób co chcesz ale nie gadaj z nią teraz. Wydaje mi się, że przez Richa płacze. Dobranoc słonko.- Popatrzałam na niego i oczywiście zobaczyłam ten uśmiech. przewróciłam oczami i uznałam, że sen to nie głupi pomysł.
Weszłam do łóżka i od razu sen objął mnie w swoje ramiona. Śniło mi się, że jestem gdzieś uwięziona i ktoś mnie szuka, ale zgaduje, że to przez to, że dowiedziałam się wczoraj dość dziwnych rzeczy i jeszcze ten chłopak Liam. Nie wiem, ale właśnie zauważyłam, że w życiu jest tak, że gdy się jedno zepsuję wszystko wali się potem po kolei. Obudziłam się była 7.00 na budziku, czyli miałam niecałą godzinę na przyszykowanie się do szkoły i porozmawianie z mamą, ale czy to jest dobry pomysł ? Może lepiej z tym zaczekać? Szybko znalazłam bluzkę z koronką w szafie i ciemnie dżinsy i poszłam pod prysznic. Pomalowałam się i zapukałam do pokoju Edwarda.
- Hej Lex, wejdź- weszłam i usiadłam na łóżku mając nadzieję, że jemu udało się wymyślić coś sensownego.
-Hej Ed, i co w końcu mamy zrobić ? - Pytam mając nadzieję, że odpowie "idziemy z nią pogadać" bo sama nie mam  odwagi wypowiedzieć tego na głos.
-Myślę, że powinniśmy dać jej czas. Nie pytajmy o to. Jest jakaś przygnębiona. -Takiej odpowiedzi się obawiałam.-  Rich przyjeżdża, o ile zrobi nam ten zaszczyt i nie przegapi samolotu, w czwartek wieczorem. Wtedy pogadamy z nimi.- Cholera. Jedna noc to było dużo. W te dwa dni zwariuję. Jak mam rozmawiać z matką kiedy wiem, że coś ukrywa, coś tak ważnego ale zgadzam się z Edem całkowicie. Mimo tego, że nie jestem z nią jakoś blisko  nie mogę patrzeć jak cierpi, a ta rozmowa, jeśli okaże się to prawdą, nie będzie przyjemna.
-Dobra, czekamy do czwartku. - Sama nie wiem czy jestem zadowolona, że nie muszę się z tym zmierzyć dzisiaj ale też zła na siebie i na to, że jak zwykle tchórzę.
-Chodźmy. Mama wołała nas na śniadanie.
-Wow. Dawno nie jadłam z nią śniadania a jeszcze przygotowanego przez nią. - Ed się zaśmiał, objął mnie ramieniem i zeszliśmy po schodach. W kuchni pachnie naleśnikami i syropem klonowym. Dawno nie miałam czasu zjeść dobrego śniadania. Kiedy wchodzimy do kuchni Mama wita nas uśmiechem i kubkiem kawy.
-Wyspaliście się.
-Jasne. - Mów Edward. Idealny syn zawsze odpowiada pierwszy. Ale ja i tak bym nie odpowiedziała bo ją to nie obchodzi. Po szybkim śniadaniu odłożyłam talerz do zmywarki i pożegnałam się z bratem.
-Poczekaj Lex. -Krzyczy mama.
-Co jest?-Zostałam, żeby chociaż raz nie wyjść na tą najgorszą.
-Wiem, że bardzo często jesteście sami ale tato nie może wrócić w czwartek i chce abym do niego pojechała. Jutro mam samolot. Dla was również są zarezerwowane bilety ale na sobotę abyście mogli spokojnie być na zakończeniu roku. - Świetnie. Jak zawsze tak samo. Rich nie wraca bo ma nas gdzieś. Pewnie matka naciskała ale nie, ja już się nie nabiorę na te gierki. Koniec.
-Ja nie jadę. Pozdrów Richa. - Wściekła wychodzę z domu.
-Lex! - Krzyczy Ed. Jestem taka zła, że każdego innego bym olała ale nie go. - Wiem, że chciałaś aby ojciec.
-Rich.- Przerwałam, poprawiając go.
-Tak, chciałaś aby Rich przyjechał. On też bardzo tego chciał ale nie może. Musimy to zrozumieć i polecieć tam w sobotę. Jak nie polecimy zobaczymy go dopiero za miesiąc.
-Ja mam to gdzieś. -Burknęłam- Jak nie chce przyjeżdżać to niech spada. Lepiej mi bez niego a jak matka jest taka głupia niech z nim siedzi i liczy, że kiedyś łaskawie nas odwiedzi i będzie...
-Lex!-Wow. Doprowadziłam Eda do wściekłości. To nowość. - Nie mów tak. On nas kocha ale nie potrafi tego okazać. Po prostu trzeba to zrozumieć. - Uśmiechnął się a ja przewróciłam oczami i ruszyłam w stronę samochodu. Zanim zdążyłam wsiąść złapał mnie za rękę i powiedział. - Żadnych numerów. Mówię serio do szkoły.-Uśmiechał się ale w jego głosie było słychać powagę.
-Tak jest szefie. - Przytuliłam go ale w głowie moja odpowiedź brzmiała "Tak jasne. Już to widzę". Pomachałam mu i pojechałam drogą kierującą do szkoły.


 Koniec rozdziału drugiego. Pozdrawiamy Niki oraz  Cat ♥

5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział mam na dzieje że kolejne części pojawią się już nie długo.Zapraszam w wolej chwili na mojego bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest fajnie.. Moim zdaniem Liam naprawde łatwo mógł się dowiedzieć gdzie mieszka.. Mógł np. za nią pójść? Albo jest jej sąsiadem bliskim i widział? Alby po prostu może na fb albo gdzieś miała podany adres xd Wątek z agentem.. No ciekawie.. Gdzie mój Sam się podział ;c proszę więcej Sama przy następnym rozdziale ;p
    Nie będę ukrywała, że wcześniejszy podobał mi się bardziej ale ten też jest fajny ♥
    Czekam na next'a ♥
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie :
    http://hopeisabitches.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Oryginalność i kawał dobrej roboty! Oby tak dalej :D

    OdpowiedzUsuń