-Hej. Mogę wejść? -I ten szarmancki uśmiech. Jak on to robi?
Jak robią to wszyscy faceci jakich znam? - Mam braki z chemii i historii.
Nauczyciele powiedzieli, żebym poprosił kogoś o zeszyty, a że znam tylko
ciebie. Nie masz z tym problemu? - Potrząsnęłam głową w geście zaprzeczenia.
Ale dalej męczyło mnie to skąd ma mój adres? Czy szkoła udostępnia takie dane?
- To jak mogę prosić o pomoc?
- Jasne. Usiądziesz? Muszę znaleźć zeszyty. Chcesz coś do
picia? - "Chcesz coś do picia? Głupia" Pomyślałam. Ale w gruncie
rzeczy co miałam powiedzieć? Nie znam go o czym mamy rozmawiać?
-Nie. Ja tylko po zeszyty i lecę. Nie chcę przeszkadzać. -
"Nie przeszkadzasz!" Krzyczę w myślach ale nie powiem tego na głos bo
wyjdę na totalna kretynkę. Uśmiechnęłam się i podeszłam do szafki.
- Ten Sam to twój przyjaciel?
-Tak. Znamy się bardzo długo. Ale moja przyjaciółką jest
Ana. To ta brunetka z długimi włosami. Miałeś z nią angielski. -Szepcze z
niezadowoleniem, że nie byłam to ja.
-Ana. To skrót od jakiegoś imienia?
-Nie. To znaczy od Anastazja ale ona ma po prostu Ana. -
Dlaczego on o wszystko wypytuje? Czy ona mu się podoba? Może to i lepiej, nie
była by ze swoim Chuckiem a Liam wygląda na porządniejszego od jej zapitego
chłopaka. To co myślę jest chamskie ale prawdziwe. - Tu są te zeszyty. Starałam
się notować wszystko i nie bazgrać ale nie wiem czy mi to wyszło.
-Jest Okay. Jeszcze raz wielkie dzięki i przepraszam, że
przeszkodziłem bo twoja mama mówiła, że źle się czujesz. - Cholera. Zapomniałam
o mojej chorobie. Może gdyby o tym nie wiedział został by na dłużej.
"Głupia, znasz go tylko jeden dzień!" Upominam samą siebie. Ale
niestety to prawda. I dalej nie wiem skąd ma mój adres. Może to miłość od
pierwszego wejrzenia? Ta... Sama w to nie wierze. Lepiej niech idzie.
-Tak już mi lepiej, ale zaraz się położę.
-Jasne. To ja nie będę przeszkadzać. Do jutra w szkole Lex.
-Odpowiadam uśmiechem. Uff. Zrozumiał aluzje i Lex.? Co to ma być. My się nie
znamy. Albo ja mam paranoje. To normalne imię i skrót więc nie ma co się
dziwić. Jest już po ósmej wieczorem. Musze z kimś pogadać. Błagam Ana bądź
dostępna na czacie i jest.
-Hej - napisałam do niej mając nadzieję, że odpisze jak
najszybciej.
-Cześć Lex, co tam?- na szczęście odpowiedziała szybciej niż
myślałam.
-Hm, kojarzysz może Liama Herforda? - spytałam.
-Tak chodzimy razem na angielski i o ile się nie mylę to ten
z Anglii, a co ?- odpowiedziała, Ana zawsze miała jakąś rade dla mnie, więc
zapewne i tym razem szybko pomoże mi rozwiązać mój problem.
- Wiesz, bo przed chwila był u mnie i.. chciał zeszyty z
kilku przedmiotów, bo ma zaległości, ale ja nie podawałam mu adresu...-
zaczynałam się trochę bać, no bo skąd on miał mój adres ? Może Ana mu go dała,
ale to raczej nie możliwe. "Jezu! Uspokój się" powiedziałam do
siebie. Przecież nie jestem panikarą myślącą, że jakiś chłopak mnie
prześladuję.
-Serio? To skąd go mógł mieć? Ja mu go nie podawałam. - jak
ona mu go nie podała to kto?
-Jezu..
-Na twoim miejscu bym się go po prostu spytała. Wybacz, ale
wiesz jaka jest moja mama. Muszę posprzątać...nienawidzę tego. Do jutra papa!-
Ana wyszła z czatu. Moje myśli wciąż krążyły koło nowego chłopaka. Pierwsza
rzecz: czy to nie dziwne, że przeniósł się do nas pod koniec roku szkolnego?;
po drugie: skąd wiedział gdzie ja mieszkam?. Patrzałam się w sufit przez jakieś
30 minut nie wiedząc co mam o tym myśleć. Spojrzałam na zegarek 20.30,
postanowiłam, więc zjeść kolację. Schodziłam po schodach, gdy nagle
usłyszałam głos mamy, prawdopodobnie rozmawiała z kimś przez telefon. Przykucnęłam
na schodku starając się nie zrobić hałasu i zaczęłam słuchać:
-Rich musisz jutro wrócić do domu...mam już tego dosyć! Te
wszystkie twoje wyjazdy służbowe nie, nie obchodzi mnie, że masz teraz akcje i,
nie możesz wrócić do domu! Ostatni raz widziałam cię miesiąc temu... dobra jak
nie chcesz tego robić dla mnie, to chociaż dla dzieci to zrób!- moja mama
zniżyła głos i ledwo co mogłam ją usłyszeć- Słuchaj to że jesteś tajnym
agentem... I służysz Stanom Zjednoczonym.. nie usprawiedliwia cię to ! - chyba
się rozłączyła, bo zaczęła płakać. Wróciłam, więc szybko do pokoju i nie
wierzyłam własnym uszom! Mój ojciec agentem? Nie możliwe, przecież on pracuje w
firmie Apple i jest wysoko postawiony pracownikiem. Czy oni mnie okłamywali?
Nie mogę powiedzieć tego mamie, jeszcze nie teraz. Ile on już tam pracuje i czy
tylko ja o tym nie wiem? Czemu nie chcą mi tego powiedzieć? Ciekawe czy Edward
o tym wie, ale to nie możliwe, on by mi powiedział. Muszę się z nim jak
najszybciej skontaktować. Dzwonię do niego, to może samolubne dzwonić jak
jest z Emmą ale musze z nim pogadać i to już. Nie odbiera. Cholera. Czemu
akurat teraz?
-Ed muszę z tobą pogadać. Oddzwoń jak najszybciej.! Wysłałam
SMS'a. Czy to nie jest żałosne? Mam to gdzieś. Dowiedziałam się takich rzeczy,
że teraz mam prawo być sfrustrowana i żądać odpowiedzi natychmiast. Minęło już
dwadzieścia minut od wiadomości do brata a on nic. Zero odpowiedzi. Nie mogę
słuchać już własnych myśli więc biorę iphona i włączam muzykę na słuchawkach
najgłośniej jak się da. Leci Nicki Minaj "bed of lies". Jedyna
raperka jaką słucham ale i ona nie przegania tych strasznych myśli. Już 21.00 a
dalej nic. Jestem padnięta idę się myć. Ciepła kąpiel jest pomocna. cały czas
towarzyszy mi Nicki. Po chwili słyszę jak ktoś otwiera drzwi kluczami. "O
książę wrócił". Pomyślałam. Teraz niech on czeka. Dwadzieścia minut
później wychodzę z łazienki i widzę zatroskanego Eda.
-Co się stało?- Pyta a w jego głosie słychać szczerość. -
Przepraszam ale telefon mi padł. Dopiero teraz odczytałem wiadomość. Czy to coś
... - nie dałam mu dokończyć. Postanowiłam spytać prosto z mostu zanim
zabraknie mi odwagi.
-Gdzie pracuje tata?
-Co? Lex dobrze się czujesz? - Pyta ze złością. Chyba
naprawdę się zmartwił a ja wyjeżdżam z taką błahostką. Ale to nie błahostka. W
głębi duszy mam nadzieję, że Ed nic nie wie i nie tylko ja żyję w kłamstwie.
-Mówię poważnie. Słyszałam strasznie dziwną rozmowę przez
telefon. Odpowiesz czy nie?
-Jest wyżej postawionym pracownikiem w firmy Apple Lex. I
podsłuchiwałaś?
-Po pierwsze nie podsłuchiwałam tylko przez przypadek jak
schodziłam na dół usłyszałam a po drugie ważniejsze co usłyszałam. Matka
mówiła, że nie obchodzi ją czy jest na misji i pracuje dla Stanów!
-Co ty wygadujesz?
-To co słyszałam. - Przez chwilę patrzy się na mnie z
nieokreślonym wyrazem twarzy a potem maluje się na niej zdziwienie. Na
szczęście nic nie wie. Załamałabym się jakby najważniejsza osoba w moim życiu
ukrywała przede mną, że Rich jest jakimś agentem.
-Czemu nie zapytałaś mamy?
-A czy to nie oczywiste? - Pytam z frustracją. - Jak miałam
to zrobić. Może ''Cześć mamo słyszałam, że Rich jest agentem i pracuje dla
Stanów to prawda?"
-To czemu nie zadzwoniłaś do... - Przerwał uświadamiając
sobie głupotę własnych słów. Staliśmy tak jakieś dobre dziesięć minut zanim
wróciliśmy do rozmowy. - Dobra układ jest taki. Idziemy spać. Mama ma jutro
wolne więc z rana z nią pogadamy.
-Z rana? Ja nie zasnę.
-Nie. Rano i koniec. W nocy sobie wszystko przemyślimy. Idę
się myć. Rób co chcesz ale nie gadaj z nią teraz. Wydaje mi się, że przez Richa
płacze. Dobranoc słonko.- Popatrzałam na niego i oczywiście zobaczyłam ten
uśmiech. przewróciłam oczami i uznałam, że sen to nie głupi pomysł.
Weszłam do łóżka i od razu sen objął mnie w swoje ramiona.
Śniło mi się, że jestem gdzieś uwięziona i ktoś mnie szuka, ale zgaduje, że to
przez to, że dowiedziałam się wczoraj dość dziwnych rzeczy i jeszcze ten
chłopak Liam. Nie wiem, ale właśnie zauważyłam, że w życiu jest tak, że gdy się
jedno zepsuję wszystko wali się potem po kolei. Obudziłam się była 7.00 na
budziku, czyli miałam niecałą godzinę na przyszykowanie się do szkoły i
porozmawianie z mamą, ale czy to jest dobry pomysł ? Może lepiej z tym
zaczekać? Szybko znalazłam bluzkę z koronką w szafie i ciemnie dżinsy i poszłam
pod prysznic. Pomalowałam się i zapukałam do pokoju Edwarda.
- Hej Lex, wejdź- weszłam i usiadłam na łóżku mając
nadzieję, że jemu udało się wymyślić coś sensownego.
-Hej Ed, i co w końcu mamy zrobić ? - Pytam mając nadzieję,
że odpowie "idziemy z nią pogadać" bo sama nie mam odwagi
wypowiedzieć tego na głos.
-Myślę, że powinniśmy dać jej czas. Nie pytajmy o to. Jest
jakaś przygnębiona. -Takiej odpowiedzi się obawiałam.- Rich przyjeżdża, o
ile zrobi nam ten zaszczyt i nie przegapi samolotu, w czwartek wieczorem. Wtedy
pogadamy z nimi.- Cholera. Jedna noc to było dużo. W te dwa dni zwariuję. Jak
mam rozmawiać z matką kiedy wiem, że coś ukrywa, coś tak ważnego ale zgadzam
się z Edem całkowicie. Mimo tego, że nie jestem z nią jakoś blisko nie
mogę patrzeć jak cierpi, a ta rozmowa, jeśli okaże się to prawdą, nie będzie
przyjemna.
-Dobra, czekamy do czwartku. - Sama nie wiem czy jestem
zadowolona, że nie muszę się z tym zmierzyć dzisiaj ale też zła na siebie i na
to, że jak zwykle tchórzę.
-Chodźmy. Mama wołała nas na śniadanie.
-Wow. Dawno nie jadłam z nią śniadania a jeszcze
przygotowanego przez nią. - Ed się zaśmiał, objął mnie ramieniem i zeszliśmy po
schodach. W kuchni pachnie naleśnikami i syropem klonowym. Dawno nie miałam
czasu zjeść dobrego śniadania. Kiedy wchodzimy do kuchni Mama wita nas
uśmiechem i kubkiem kawy.
-Wyspaliście się.
-Jasne. - Mów Edward. Idealny syn zawsze odpowiada pierwszy.
Ale ja i tak bym nie odpowiedziała bo ją to nie obchodzi. Po szybkim śniadaniu
odłożyłam talerz do zmywarki i pożegnałam się z bratem.
-Poczekaj Lex. -Krzyczy mama.
-Co jest?-Zostałam, żeby chociaż raz nie wyjść na tą
najgorszą.
-Wiem, że bardzo często jesteście sami ale tato nie może
wrócić w czwartek i chce abym do niego pojechała. Jutro mam samolot. Dla was
również są zarezerwowane bilety ale na sobotę abyście mogli spokojnie być na
zakończeniu roku. - Świetnie. Jak zawsze tak samo. Rich nie wraca bo ma nas
gdzieś. Pewnie matka naciskała ale nie, ja już się nie nabiorę na te gierki.
Koniec.
-Ja nie jadę. Pozdrów Richa. - Wściekła wychodzę z domu.
-Lex! - Krzyczy Ed. Jestem taka zła, że każdego innego bym
olała ale nie go. - Wiem, że chciałaś aby ojciec.
-Rich.- Przerwałam, poprawiając go.
-Tak, chciałaś aby Rich przyjechał. On też bardzo tego
chciał ale nie może. Musimy to zrozumieć i polecieć tam w sobotę. Jak nie
polecimy zobaczymy go dopiero za miesiąc.
-Ja mam to gdzieś. -Burknęłam- Jak nie chce przyjeżdżać to
niech spada. Lepiej mi bez niego a jak matka jest taka głupia niech z nim
siedzi i liczy, że kiedyś łaskawie nas odwiedzi i będzie...
-Lex!-Wow. Doprowadziłam Eda do wściekłości. To nowość. -
Nie mów tak. On nas kocha ale nie potrafi tego okazać. Po prostu trzeba to
zrozumieć. - Uśmiechnął się a ja przewróciłam oczami i ruszyłam w stronę
samochodu. Zanim zdążyłam wsiąść złapał mnie za rękę i powiedział. - Żadnych
numerów. Mówię serio do szkoły.-Uśmiechał się ale w jego głosie było słychać
powagę.
-Tak jest szefie. - Przytuliłam go ale w głowie moja
odpowiedź brzmiała "Tak jasne. Już to widzę". Pomachałam mu i
pojechałam drogą kierującą do szkoły.
Świetny rozdział mam na dzieje że kolejne części pojawią się już nie długo.Zapraszam w wolej chwili na mojego bloga.
OdpowiedzUsuńJest fajnie.. Moim zdaniem Liam naprawde łatwo mógł się dowiedzieć gdzie mieszka.. Mógł np. za nią pójść? Albo jest jej sąsiadem bliskim i widział? Alby po prostu może na fb albo gdzieś miała podany adres xd Wątek z agentem.. No ciekawie.. Gdzie mój Sam się podział ;c proszę więcej Sama przy następnym rozdziale ;p
OdpowiedzUsuńNie będę ukrywała, że wcześniejszy podobał mi się bardziej ale ten też jest fajny ♥
Czekam na next'a ♥
Pozdrawiam i zapraszam do mnie :
http://hopeisabitches.blogspot.com/
Oryginalność i kawał dobrej roboty! Oby tak dalej :D
OdpowiedzUsuńDziękujemy! ♥
Usuńwspaniałe! <3
OdpowiedzUsuń